Oj dawno mnie tu nie było, ale ciekawa jestem czy ktoś tu wogóle zagląda?
Tyle rzeczy się dzieje, że nie ma czasu na bieżące wpisy. Dziś np. byliśmy w Giżycku i poznaliśmy kilka nowych zabaw, które pomogą Gabrysi w rozwoju mowy i zaowocują wkrótce pięknym „mama”:) Chociaż nie byłabym zaskoczona gdyby pierwszym słowem było”tata” bo Gabrysia to taka córunia tatunia. Od przyjazdu z Giżycka nawet na mnie nie spojrzy. Swe piękne oczka wpatruje tylko w tatusia. I wcale się jej nie dziwię bo tatuś to prawdziwe ciastunio:)
Czekamy teraz na wizytę cudaka – tak nazywam Pana Andrzeja M. Pan M. jest bioenergoterapeutą i twierdzi, że potrafi swoją energią uzdrawiać ludzi. Wiem, że pewnie jestem naiwna i sama w to nie wierzę, ale za cenę 50 zł nie chcę w przyszłości wyrzucać sobie, że nie spróbowałam i tej drogi. A więc zaraz Gabrysia zostanie uzdrowiona:) Jeśli ktoś czyta ten blog to niech trzyma kciuki żeby to nie była ściema. O efektach terapii uzdrawiającej napiszę po zabiegach.
*****************************
Cudu narazie nie ma i nie ma w portfelu 5 dych ech my naiwni…..