Ząb

Bardzo intensywny dzień mamy o rana. Najpierw sesja zdjęciowa z Ewą, na której Leluś pozował jak prawdziwa modelka-wkrótce sami ocenicie. Rodzice są zachwyceni zdjęciami. Później ćwiczenia, obiad i dwugodzinny spacer. Chyba trochę przesadziliśmy, ale tak smacznie się spało Lelkowi na podwórku, że matka nie miała sumienia budzić Dzieciaczka. Najważniejsze jednak wydarzenie dnia to….pierwszy ząb!! Rodzice w euforii, cała rodzina się cieszy, wszyscy próbują go wyczuć. A ten ząb to nie taki zwykły ząb. Rano pokazał się dla mamy i taty a wieczorem babcia i mama nie mogły już trafić na jego ślad. Dziwny ten ząb, ale znów można go wymacać:) Ech dorośleje nam Dzidzia.

Napewno już niedługo w związku z pojawieniem się zębisk Gabrysia będzie zajadać zupki z grudkami, bo pomimo mamy starań nic innego niż zupki o konsystencji prawie płynnej nie przechodzą Lelkowi przez buzię. Mama cierpliwie próbuje zachęcać do swoich zupek, ale narazie marne są efekty. Musimy tylko cierpliwie zachęcać Lelusia, żeby pokazać doktorowi, że rura w nosku do żołądka nie będzie potrzebna.

Od wczoraj jednak jesteśmy trochę załamani i matka znów dostała policzek na otrzeźwienie i pobudkę. Rozmawiałam z matką Igorka i ona  znów uświadomiła matce, że ta choroba o nas nie zapomni. Nie znamy dnia ani godziny ale napewno upomni się o swoje. Od jakiegoś czasu zauważyliśmy bowiem u Lelka chrapanie w nocy. Myśleliśmy, że to może języczek się zapada lub mamy za suche powietrze w domu. Niestety Asia uświadomiła mi coś co ja cały czas próbuję wyprzeć i wyrzucić ze swojej głowy. Mianowicie to chrapanie może oznaczać początek problemów oddechowych. Ach nawet nie chcę myśleć co to oznacza i jakie są konsekwencje niewydolności. Mam nadzieję, że to jednak nie nastąpi zbyt szybko. Potrzebujemy jeszcze czasu na zebranie pieniędzy na sprzęt. I chyba na pogodzenie się z tą chorobą, bo narazie nie dopuszczamy jej do siebie. Ćwiczymy Lelka, szukamy pieniędzy i sprzętu, ale cały czas wierzymy, że Gabrysię oszczędzi to cholerstwo. Pewnie każda matka dziecka chorego przechodziła ten etap więc zdaję sobie sprawę, że nie jestem wyjątkiem i czeka nas wiele trudnych dni. Ale jeszcze nie teraz, proszę nie teraz. Nie jesteśmy gotowi. Nie jesteśmy na tyle mądrzy. Nie potrafimy się pogodzić.

I tak z optymizmu przeszłam znów do czarnych myśli. Kończę więc bo nie chcę żeby mój czarny humor zaraził czytacza. W sumie to przecież był wspaniały dzień:) Gdyby tylko można było zapomnieć o tym paskudztwie…

This entry was posted in codzienność. Bookmark the permalink.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *