Jak Wam minął weekend majowy? Mieliście fajną pogodę? U nas było suuuper. Moc atrakcji i pogoda w sam raz na wycieczki. Odkrywam powoli, że w naszym dziecku drzemie dusza podróżnika:)? Od kiedy zaczęliśmy znowu spacerować Lelek jest zachwycony, codziennie sprawdzamy razem pogodę za oknem i obmyślamy, tzn.ja obmyślam strategię. Trzeba dzień zaplanować tak żeby wyrobić się ze wszystkim-ćwiczenia, wizyty, dostosować pory karmienia, wszystko musi chodzić jak w zegarku. A gdy tylko mamy możliwość pakujemy manatki i lecimy w rejony.?
Weekend zaczęliśmy od spacerku nad nasze jeziorko. Trasa niestety nie sprawiła małej przyjemności ponieważ ścieżka spacerowa pełna jest wybojów i małą strasznie trzęsło. Uspokoiła się i zasnęła dopiero na równym chodniku. Widok z pomostu mam nadzieję, że jej zrekompensował te niewygody, bo przyglądała się zafascynowana na taflę jeziora.
Rozpoczęliśmy też sezon grillowy. Wprosiliśmy się w sumie do ciotki K. i wujka A. i przeszkodziliśmy im w pracy, bo ich interpretacja 1 maja jest taka, że trzeba ciężko pracować, a nasza, że w święto pracy tej właśnie się unika:) Grunt, że impreza była super (bo w końcu wyszło z tego fajne spotkanie). Ciotka i wujek mają w ogrodzie super plac zabaw i chciałam małą pobujać na huśtawce, ale:
a) Tatuś trochę się bał o Lelka, że jej będzie niewygodnie, że nie wiadomo co z respi,
b) Ja się bałam, że po obżarstwie grillowym huśtawka nas nie udźwignie,
c) Lelek postanowił zasnąć i delektować się świeżym powietrzem przez sen:)
Na kolejną wyprawę wybraliśmy się do dziadka na imprezkę imieninową. To tylko drugi koniec miasta, ale wyprawa była logistycznie ogromnym przedsięwzięciem, szczególnie dla mamy, która musiała spakować wszystko co potrzebne, spakować Lelka do wózka, zrobić po drodze zakupy, a tata dotarł do nas z walizkami po pracy. Postanowiliśmy spędzić u dziadków noc więc rzeczy do spakowania ogrom. Nie mam jeszcze dogranego pakowania perfekcyjnie więc zajmuje mi to około 2 godz i zawsze po coś trzeba się wracać:) Ale warto, bo Gabrysia zawsze ma frajdę u dziadków, szczególnie, że jest tam piesek i możemy próbować naszej interpretacji dogoterapii:)?
No i najważniejszą atrakcją weekendu była wycieczka do strusiolandii. Gabrysia uwielbia jeździć samochodem, więc już sama podróż była atrakcją. Do tego jechała z nami Gabrysiowa kuzynka Ola, więc fun był jeszcze lepszy. Myślę, że dziewczyny były zadowolone z wycieczki, my starzy, mieliśmy mieszane uczucia. Nie mieliśmy za bardzo gdzie rozpędzić się wózkiem żeby pospacerować i pooglądać, a już na pewno nie polecam strogonowa z mięsa strusiego w ichnej restauracji. Na samą myśl do dziś mam mdłości? Oczywiście matka musiała spróbować nowości, tata wykazał się większym rozsądkiem. Najważniejsze, że mała zobaczyła trochę zwierzów, a najbardziej podobał jej się kucyk, który szedł za nami krok w krok licząc na jakiś przysmak.
Mieliśmy jeszcze pojechać na wycieczkę do Giżycka i odwiedzić koleżankę ?po fachu? ale nie zdążyliśmy, ale co się odwlecze??
Oczywiście fotorelacja z tych wszystkich wydarzeń musi być:)?
I jeszcze taka mała prośba: dziś Lelek ma szczepienie, więc trzymajcie kciuki, żeby było szybko, bezboleśnie i bez powikłań.