Święta, święta i po świętach:)

Ufff. Możemy odpocząć:) Mam kilka refleksji związanych ze świętami oraz kilka postanowień na przyszły rok.
1. Mówię stanowcze nie dla morderczych porządków ? w tym roku nie szaleliśmy tak bardzo a efekt zawsze ten sam, po dwóch dniach mieszkanie nadaje się znów do sprzątania
2. Nie dla zapasów w lodówce
3. Tworzymy nową tradycję i na święta wybywamy do rodziny
4. Należy stworzyć listę niezbędnych rzeczy na wyjazd i trzymać się jej przy pakowaniu
Wszystko to ponieważ:
Dwie noce spędziliśmy u dziadków i chata stała pusta (oprócz kilku wizyt po zapomniane graty). Gdy wróciliśmy kurz gęsto słał meble, a na drugi dzień chaos powrócił do naszego mieszkania i rozpanoszył się na dobre ? wszystko wróciło więc do normy.
Co do zapasów w lodówce to połowa potraw dziś zląduje w koszu na śmieci. Ponieważ przez trzy dni stołowaliśmy się u rodziny z naszej lodówki prawie nic nie ubyło. Efekt i tak jest straszny ponieważ matka tak przesadziła w tym roku, że skończyło się ogromną niestrawnością. Chociaż nie wykluczamy grypy żołądkowej. Przed świętami Gabrysia walczyła z bliżej nie określonym cosiem, w objawach podobne do matkowych dolegliwości. Na szczęście obie mamy to za sobą. Gabrysię będziemy jednak musieli skontrolować po nowym roku i tu pozdrawiam Panie pielęgniarki środowiskowe, które spać nie mogą przed wizytą u nas-stresują się ale fachowo wyszukują Gabrysiowe żyłki i upuszczają z nich krew:)
Gabrysi bardzo spodobał się pomysł pomieszkiwania u babci i podróżowanie, w ogóle wyjście z domu to duża atrakcja. Dla nas to również czas spędzony z rodziną bez konieczności pędzenia do domu przed czasem spania Lelka. Trochę się nagimnastykowaliśmy przed i w trakcie tego wyjazdu, trochę odczuły to nasze kręgosłupy i przeszliśmy chrzest bojowy w pakowaniu i zabieraniu niezbędników, ale warto było. Teraz przynajmniej wiemy, że nasz autobus pomieści pół naszego mieszkania, że trzeba zaopatrzyć się we wszystko co może być potrzebne Gabrysi, bo nawet te rzeczy które ?nigdy? się nie psują mogą zawieść. Nas zawiódł przewód oddechowy łączący Gabrysię z respiratorem. W pierwszy dzień świąt zafundowaliśmy więc Lelkowi wentylację za pomocą jej wroga nr 2 czyli ambu i częste odsysanie wrogiem nr 1, a tata pędził na złamanie karku po sprawny przewód (na szczęście nie było policji na trasie). My natomiast i rodzina tatusia jako atrakcję mieliśmy kilka stanów zawałowych. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze, a Lelek nawet polubił swojego wroga nr 2. I dlatego powstał pomysł listy niezbędników. Chociaż tak ostatnio myślę sobie, że choćbyśmy nie wiem jak się przygotowywali, organizowali i zabezpieczali to pewnych rzeczy nie unikniemy lub nauczymy się dopiero w praktyce. Obyśmy nigdy nie musieli praktykować niektórych teoretycznych umiejętności.
Pomimo tej akcji święta uważamy za udane, co możecie obejrzeć na zdjęciach poniżej.
Uciekam znów pakować Lelka, bo dziś znów wyruszamy do rodziny. Nie są to dalekie wyprawy, ale gratów trochę zabrać trzeba:)

This entry was posted in codzienność. Bookmark the permalink.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *