Zaniedbałam siebie i Was, ale ostatnio w naszym życiu i w mojej głowie królują cewniki, klepanie, odsysanie, drenaże, sondy, sondy i jeszcze raz sondy. Wszyscy pewnie czekacie na wieści jaką podjęliśmy decyzję, a my dalej w rozterkach. W pewien sposób i częściowo decyzję podjął za nas los, ale od początku. Nie wiem jaka jest przyczyna tego, że w ubiegłą niedzielę trafiliśmy z Lelkiem do szpitala i gościliśmy na oddziale dziecięcym do czwartku. Czy to nasze zaniedbanie, czy przeoczenie, może zrobiliśmy coś nie tak, za długi spacer, przewiało, zaziębiliśmy, nie wyleczyliśmy do końca pleśniawek, może lekarze coś przeoczyli, może odporność spadła z powodu ząbkowania? Nie wiem. Lekarze twierdzą, że to wszystko wina pleśniawek w buzi.
W niedzielę rano Gabrysia obudziła nas około 6 rano (dokładnie nie wiem która to była godzina, bo my byliśmy zaspani, a każdy zegarek pokazywał co innego w związku ze zmianą czasu). Wstałam jak zwykle o tej godzinie zrobić dla Małej mleko ale gdy grzałam wodę dobiegł do mnie dźwięk alarmu w pulsoksymetrze. Całą noc dzidzia spała dobrze i nagle alarm. Doskoczyliśmy do niej z mężem i okazało się, że Gabrysia jest rozpalona, kaszle, zalewa się glutem a tętno ma ponad 180. Jak automaty klepiemy, drenaż, odsysamy, jedno działa drugie pakuje torby-tym razem zapada decyzja, że bez szpitala się nie obędzie. Ja oczywiście do tego dołożyłam histerię – chyba nigdy nie nauczę się panowania nad sobą w takich sytuacjach. No i lecimy do szpitala. Wpadamy na sygnale bo pulsoksymetr cały czas wyje. Klepiemy Małą jak i gdzie się da-w samochodzie, w korytarzu, na kolanie. Mieliśmy szczęście, że to była niedziela i Pani z ambulatorium pozwoliła nam skorzystać z kozetki i tam poczekać na wyniki. A co by było gdyby to był środek tygodnia? Nie wyobrażam sobie jak radzą sobie rodzice ze starszymi, cięższymi, chorymi dziećmi? Już nie raz spotkaliśmy się z sytuacją, że nie możemy wjechać do gabinetu wózkiem, żeby nie pobrudzić wykładziny, albo że pomieszczenie jest za małe, albo istnieją jakieś inne bzdurne przeszkody dzięki którym dźwigamy cały sprzęt, Lelka, torby i inne niezbędne graty na swoich rękach. Ale na szczęście są jeszcze i dobrzy ludzie.
Wyniki wyszły dobre więc odesłano nas do domu. Jednak po kilku godzinach stwierdziliśmy, że to nie przelewki, bo dziecko nie chce jeść ani pić, temperatura nie spada więc wróciliśmy na izbę przyjęć żeby tym razem bardziej stanowczo zażądać kroplówki, sondy, czegokolwiek za pomocą czego nasze dziecko się nie odwodni. Tym razem nie mam żalu ani pretensji do lekarzy, że postępowali jak ze zdrowym dzieckiem, ale mam do siebie, że nie byłam bardziej stanowcza i pozwoliłam się męczyć mojemu dziecku o te kilka godzin dłużej. A co jeśli te kilka godzin decydowałoby o jej życiu? Nawet nie chcę myśleć co mogło się wydarzyć gdyby się odwodniła. Chyba mamy więcej szczęścia niż rozumu, ale na szczęście nie doszło do tragedii.
Do czwartku Gabrysia dostała w szpitalu 2 kroplówki, zrobiono jej mnóstwo badań i matka zdecydowała się nauczyć zakładać sondę. Podjęcie tej decyzji kosztowało mnie wiele, ale uważam, że to najlepsze wyjście na tą chwilę. Wielkie wsparcie okazały nam panie pielęgniarki, którym po raz kolejny serdecznie dziękuję. Zaprzyjaźnionym mamom dziękuję również za podpowiedzi i pomoc.
Teraz jesteśmy w domu i dalej walczymy z glutem i kaszlem. Staramy się odkarmić Dzidziusia i nadrobić stracone 400dag wagi. Parametry na pulsoksymetrze w dalszym ciągu nie najlepsze, ale dzisiejsza wizyta lekarza z Sue Rydera uspokoiła nas ponieważ stwierdził on, że to na szczęście jeszcze nie niewydolność oddechowa i że Gabrysia radzi sobie jeszcze całkiem nieźle. Uff.
Jeszcze tylko wspomnę, że ostatnio grono naszych dobrych duszków powiększa się. Znajomi z facebooka wiedzą, że tam na bieżąco piszę o tym co się u nas dzieje. Ostatnio napisałam, że nie mamy czasu na przygotowania do świąt i nie ma komu poświęcić palmy. I co dostaliśmy w niedzielę palmową? Tadam
Poświęcona, prosto z kościoła. Dzięki. A na buzi ślady kaszki:)
A swoją drogą to może ktoś chętny do posprzątania mieszkania? Jedyne 48m:) Nie, nie będę przeginać. Damy radę:) A jak nie damy to trudno.
Jeśli się nie zobaczymy to życzymy wszystkim Wesołych Świąt i mokrego dyngusa:)
Nasza rodzinka
luty 2025 P W Ś C P S N 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 Strony
Archiwum
- grudzień 2017
- sierpień 2017
- kwiecień 2017
- grudzień 2016
- październik 2016
- wrzesień 2016
- sierpień 2016
- lipiec 2016
- maj 2016
- kwiecień 2016
- marzec 2016
- styczeń 2016
- listopad 2015
- wrzesień 2015
- sierpień 2015
- lipiec 2015
- czerwiec 2015
- maj 2015
- kwiecień 2015
- marzec 2015
- luty 2015
- styczeń 2015
- grudzień 2014
- listopad 2014
- październik 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- październik 2013
- wrzesień 2013
- lipiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- wrzesień 2012
- sierpień 2012
- maj 2012
- kwiecień 2012
- marzec 2012
- luty 2012
- styczeń 2012
- grudzień 2011
- listopad 2011
- październik 2011
Kategorie
Odwiedziny
- Statystyki odwiedzin
- Wszystkich odwiedzin 72,999
- Ostatnie 24 godziny 1
- Osób online 0
5 Responses to Szpital