Trochę mam Wam do opowiedzenia. Sporo się dzieje. Podzielę to na dwie części tu napiszę co u Małej, a następny wpis o nowym projekcie.
W skrócie to wakacje upływają nam tak:
– urlop taty i pierwsze wspólne wczasy,
– tydzień nerwów z powodu zachłystu,
– i lekka niedyspozycja matki.
Ok a więc zacznę od przyjemności.
Co roku (odkąd jest z nami Gabrysia) nie możemy wyjechać na wakacje. Zawsze coś stało na przeszkodzie. Najpierw Gabrysia była malutka i zaczęły się problemy, diagnozy, wizyty w szpitalach. Kolejny rok-tracheo i długi pobyt w szpitalu. Ubiegły rok nawalił respirator i nie mogliśmy się nigdzie ruszyć. Może komuś wydaje się, że wakacje to przecież nie pilna potrzeba, że niejeden z Was odmawia sobie takich przyjemności. My praktycznie wszystko co robimy – robimy z myślą o Gabrysi. A ona uwielbia podróże, spacery, przygląda się miejscom, ludziom, uśmiecha się do nich. Robimy więc wszystko żeby jej życie nie było zamknięte w czterech ścianach, tym bardziej, że tyle czasu spędza zimą w domu, że tyle zmarnowanego czasu w szpitalu. W tym roku byłoby podobnie, jednak szybka decyzja, 4godz. pakowania i w końcu udało się wybrać na wyprawę:) Trafiliśmy do Jantaru. Sezon był jeszcze zamknięty więc nie mieliśmy specjalnie kłopotu ze znalezieniem noclegu (oczywiście to załatwiliśmy dzień wcześniej-aż tak ekstremalni nie jesteśmy żeby jechać w ciemno:)), turystów niewielu, pogoda ? nie za zimno, nie za gorąco, chociaż troszkę cieplej mogło być to byśmy chociaż nogę wsadzili do morza.
I jak było? Zobaczcie na zdjęciach. Gabrysia zachwycona!! Nadmorski klimat nadzwyczajnie jej służy, nam również. Jakoś dziwnie zrelaksowani byliśmy, nikt nas nie gonił, nie trzeba było myśleć jak pogodzić jedzenie z ćwiczeniami, spacer, kąpiel. Nic w pośpiechu, bez stresu, luz. Mała mogła przyglądać się morzu godzinami, jednak pogoda nie pozwalała na długie przesiadywania na plaży. Ale jak wiadomo są inne atrakcje:) W pewien deszczowy dzień wybraliśmy się do Gdyni. Zobaczyliśmy akwarium morskie i port. Innego dnia Gabrysia została wytatuowana! Pół dnia jeździła z rączką ułożoną w ten sposób, żeby nic się nie zmyło:) Naładowaliśmy się energią do kolejnych wakacji.
Teraz mniej przyjemnie. Po powrocie nic nie zapowiadało takiego obrotu sytuacji. Któregoś dnia Gabrysia zaczęła ulewać. Zaskoczyło nas to bo myśleliśmy, że problemy z jedzeniem mamy opanowane. Podejrzewamy, że działo się tak przez upały. Niestety nie wszystko udało nam się wyciągnąć z płuc. Lekarka orzekła, że coś tam zostało i natychmiast włączyliśmy antybiotyk żeby nie doszło do zapalenia płuc. Niestety stan małej pogarszał się a ja-czarnowidz widziałam nas już w szpitalu. Było ciężko, małej w takim stanie nie widzieliśmy dawno. Ja taką pamiętam tylko raz-kilka godzin przez trafieniem na OIOM?. Na szczęście ten zuch mały, ta dzielna dziewczynka poradziła sobie z tym paskudztwem. Dziś jest już w miarę ok, pomalutku wracamy do normy. Chociaż ciężko przez upały?
Po tym wszystkim mój organizm odreagował w dziwny sposób. Staram się dbać o nas wszystkich, żeby nikt z nas się nie posypał, ale czasami tak nerwy i stres z nas wychodzą. Teraz przydałyby się wakacje i odpoczynek:)
Dobrnęliście do końca?:) Na razie to tyle. Teraz obejrzyjcie zdjęcia:)